Moje ulubione. Łączą w sobie szereg cech, które sobie cenię: obfitość kwitnienia i jego powtarzanie, a właściwie ciągłe kwitnienie, odporność na klimat i choroby, silny, gęsty wzrost, no i czasami zapach. Nie sposób pominąć wyglądu oczywiście. To czyni z nich, jak dla mnie, róże idealne. Już jedna tworzy godny krzew, obsypuje się cała kwiatami, nawet jak ją jakiś szkodnik, czy choroba grzybowa dopadnie, to jej nie zabije i niezbyt oszpeca. Nie wymagają skomplikowanego cięcia, więc tnę na przedwiośniu jak mi serce i oko dyktuje. Nie trzeba ich kopczykować czy okrywać. Upały i słońce też im różnicy nie robią. I do tego, to naprawdę są róże 😍!
W odróżnieniu od róż wielkokwiatowych, nie są "grzeczne". To naprawdę spore krzaczory i myślę że próba nadania im ucywilizowanego wyglądu ograniczyłaby tę najistotniejsza cechę - obfitość kwitnienia. A chyba nie o to chodzi?
Grupa mieszańców piżmowych powstała w XIXw za sprawą Lamberta i Pembertona. Osiągają wzrost 1-2m, a niektóre, jak np. Mozart w cieplejszym klimacie mogą być prowadzone jako "pnące", bo dorastają do 2,5 - 3m. Piszą o nich, że wydzielają silny zapach piżma. Zdradzę Wam sekret, nie wszystkie. Niektóre nie pachną w zasadzie wcale.
W moim ogrodzie zamieszkało kilka odmian. Szukam jeszcze Balleriny, ale jakoś nie mogę na nią trafić.
Bouquet Parfait

