poniedziałek, 25 listopada 2024

Róże piżmowe

Moje ulubione. Łączą w sobie szereg cech, które sobie cenię: obfitość kwitnienia i jego powtarzanie, a właściwie ciągłe kwitnienie, odporność na klimat i choroby, silny, gęsty wzrost, no i czasami zapach. Nie sposób pominąć wyglądu oczywiście. To czyni z nich, jak dla mnie, róże idealne. Już jedna tworzy godny krzew, obsypuje się cała kwiatami, nawet jak ją jakiś szkodnik, czy choroba grzybowa dopadnie, to jej nie zabije i niezbyt oszpeca. Nie wymagają skomplikowanego cięcia, więc tnę na przedwiośniu jak mi serce i oko dyktuje. Nie trzeba ich kopczykować czy okrywać. Upały i słońce też im różnicy nie robią. I do tego, to naprawdę są róże 😍! 

W odróżnieniu od róż wielkokwiatowych, nie są "grzeczne". To naprawdę spore krzaczory i myślę że próba nadania im ucywilizowanego wyglądu ograniczyłaby tę najistotniejsza cechę - obfitość kwitnienia. A chyba nie o to chodzi?

Grupa mieszańców piżmowych powstała w XIXw za sprawą Lamberta i Pembertona. Osiągają wzrost 1-2m, a niektóre, jak np. Mozart w cieplejszym klimacie mogą być prowadzone jako "pnące", bo  dorastają do 2,5 - 3m.  Piszą o nich, że wydzielają silny zapach piżma. Zdradzę Wam sekret, nie wszystkie. Niektóre nie pachną w zasadzie wcale. 

W moim ogrodzie zamieszkało kilka odmian. Szukam jeszcze Balleriny, ale jakoś nie mogę na nią trafić.


Bouquet Parfait




Odmiana z 1989, autorstwa Ludwika Lensa. Cudowna. Taki jeden kwiatostan, z powodzeniem, może wystąpić w roli bukietu ślubnego. 








Kwiaty w pąkach różowe, bieleją w miarę otwierania. Każdy kwiatek mocno wypełniony do 5cm średnicy. W bukiecie może ich być 20-30(?). Pędy pod ciężarem wyginają się wdzięcznie, jednak nie leżą na ziemi, wytrzymują.









Alden Biesen

Odmiana również z firmy Lensa z 1996 roku.

Róża zmieniająca kolor i ze względu na tę cechę przyrównywana do hortensji. Zaczyna od mocno różowego z białym, późnym latem osiągając kolor blado pistacjowy. 
Kwiaty w kwiatostanie upakowane luźniej, "puste" z widocznym środkiem. Kwiatostany ogromne. W zimie ozdobiona drobnymi czerwonymi owocami.

Heavenly Pink

Znowu od Lensa, z 1989 roku. 
"Niebiański róż"? Faktycznie wygląda jak różowa chmura.
 Obsypuje się mnóstwem drobnych półpełnych, różowych kwiatków, zebranych w wielkie kwiatostany. Chociaż nie widać tego podziału w całej masie kwiatów. Jest po prostu obsypana na różowo.

Pełen wdzięku początek kwitnienia



I różowa chmura w pełnej krasie. Z lewej zagląda Alden Biesen.

I wszystkie trzy razem



I na koniec Mozart

Ostatnia i podobno najlepsza z hodowli Lensa. Duży, solidny krzew kwitnący ogromnymi kwiatostanami. Pojedyncze kwiatki mocno różowe z białym oczkiem. W kwiatostanie zmieniają nasilenie różu, w miarę przekwitania. Fajna cecha występująca, chyba, u wszystkich róż piżmowych. Przynajmniej moich.


 Wbrew temu co o niej piszą, nie wydziela silnego piżmowego zapachu. Przynajmniej u mnie. Więc albo kupiłam coś podobnego, w co wątpię, albo jakieś elementy środowiska sprawiają, że tego zapachu nie czuć. Może gleba, może wygwizdów, może upalne stanowisko? Pojęcia nie mam. Trochę jestem zawiedziona. 

To tyle o różach piżmowych. 




środa, 6 listopada 2024

Barwy jesieni

 Jesień nie jest moją ulubioną porą roku. Zdecydowanie nie jest. Kojarzy mi się z umieraniem. Brakuje mi światła, nie cierpię zakładać na siebie tych wszystkich szmat, dzień zaczyna się i zaraz kończy. Zimno, mokro i ponuro. Do tego jestem uczulona na jesień i późną zimę. I to nie jest żarcik, reaguję na cladosporium, które lubi wilgoć i niewysoką temperaturę, a bardzo skutecznie przenosi się z wiatrem. Jesień to najlepsza pora. A późna zima? Kwitnie leszczyna. Zapchane zatoki, chrypa, kaszel, ból głowy, to nie są moje ulubione stany. Jesienią zaczynam więc czekać. Na co? Na wiosnę!

Ale. Ma też ładną stronę. Kolory. Starałam się jakoś sobie umilić ten nieprzyjemny czas i posadzić rośliny, które właśnie jesienią dają czadu. Niektóre zaskakujące, bo w sumie sadzi się je żeby zdobiły w lecie. 


To cudo to Miskant w odmianie Variegatus. Obok odsłona letnia. W sumie zawsze efektowny.


Nie mogło zabraknąć Astrów, które zaczynają jesienne malowanki. Powyżej krzaczaste, a poniżej cudaki wrzosolistny i bocznokwiatowy, któremu nie umiem zrobić sensownego zdjęcia



Klony japoński i Shirasawy. Drugi z nich przebarwia się 2-3 tygodnie wcześniej, niż pierwszy. Kiedy japoński jest kolorowy, Shirasawy już nie ma liści.




Perukowce

Young Lady




Old Style i Golden Spirit


Pięknie przebarwia się wiśnia piłkowana, spadające liście tworzą na podjeździe ogniście czerwony dywan. Niektóre hortensje ogrodowe mają pomalowane listki, dębolistne przystrajają się w purpurę, nieco jaśniejszą niż kaliny japońskiej. A najpiękniej przebarwiają się borówki amerykańskie, każda odmiana inaczej. No i wszechobecna żółtość. 

Wydaje mi się, że przebieg pogody bardzo wpływa na to co i jak się przebarwi. Na przykład w jednym roku klon pospolity ma liście we wszystkich możliwych, jesiennych kolorach od żółtego do ciemnej czerwieni, a w drugim jest po prostu żółty?

Niby pięknie kolorowo jesienią, ale dalej tej pory roku nie lubię i już.

Owszem, nawet lubię sprzątać liście z drogi. Za to nie lubię sprzątać węży, nawodnień, doniczek etc. 
Trzeba rozdrabniać gałęzie, żeby ścinki zdążyły się przekompostować do wiosny na ściółkę, przerzucić kompost ostatni raz w roku. Dobrze jest usunąć chwasty z warzywnika, wiosną jest mniej roboty. A na koniec trzeba pookrywać część zmarźlaków. Kupa roboty w nieprzyjemnych warunkach. ech.

A tak, bardzo często, wygląda ogród przez okno


Był świat i zniknął. Pojawi się wiosną. Więc aby do wiosny!

ps. następnym razem wrócę do lata 😊