wtorek, 27 sierpnia 2024

Pierwsze róże

 Jak maj to zaczynają kwitnąć róże. Zaczynają, bo kwitną mi do późnej jesieni.

Pierwsza kwitnie róża o kolorze jajecznicy jak ją ktoś kiedyś określił :D

Frühlingsgold. Bardzo stara róża od Kordesa. Z 1937 roku. Kwitnie raz. Czasem coś tam się jej pomyli i powtórzy, ale raczej jest wczesnowiosennym objawieniem i na tym kończy. Mocno pachnie.


Trochę się zgapiłam ze fotografowaniem i zdjęcie jest z końcówki kwitnienia.


Za chwilę na scenę wchodzi Hansa. Róża z grupy rugosa, czyli dzieci róży pomarszczonej. Jeszcze starsza odmiana od poprzedniej - z 1905 roku, dzieło firmy Holenderskiej Schaum &Van Tol. Silnie pachnąca, bez większych wymagań. U mnie rośnie pod płotem sąsiada w piachu i innym śmieciu. Kwitnie od wiosny do jesieni. tworzy czerwone owoce.



A pod kasztanem zakwita róża całkiem dzika, tutejsza. Obstawiam, że Rosa Canina, ale głowy uciąć sobie za to nie dam. Nic nie chce tam rosnąć, a ona sobie świetnie radzi jak widać. Jedyne co z nią robię to odgarniam za długie pędy z przejścia. I tak ja nie przeszkadzam jej, a ona mnie. Szkoda, że inne róże tak nie chcą :D


Pod różą Freja. Smarkata Welsh Corgi Cardigan.

Inne róże następnym razem. A jest ich jakaś chora ilość.

Jakby co w maju kwitną tez sasanki. Tu jakaś odmiana czerwona. 







środa, 14 sierpnia 2024

Podpłomyki z komosy ryżowej (Quinoa) 2

 Wersja z piekarnika.

Podpłomyki można zrobić również piekąc je w piekarniku. Porcję składników oczywiście powiększyć proporcjonalnie. Na jedna okrągłą blaszkę do pizzy o średnicy ok. 30cm, wychodzi mniej więcej kubek mąki.

Przygotowaną pastę rozsmarowujemy na papierze do pieczenia, na grubość ok 1cm i wkładamy do rozgrzanego do 210 stopni piekarnika (u mnie z termoobiegiem). Pieczemy 10 minut, przewracamy na drugą stronę i pieczemy dalsze 10 minut. Studzimy i zjadamy ze smakiem okraszone dowolnym dodatkiem kanapkowym.


Moim zadaniem ta wersja jest smaczniejsza. 


 Można też zrobić z tego pizzę. Wystarczy podpłomyk potraktować jak zwyczajny spód do pizzy.

Smacznego



piątek, 9 sierpnia 2024

Podpłomyki z komosy ryżowej (Quinoa)

 Coś dla niejedzących zbóż.

Rzecz prosta, robi się błyskawicznie i jadalna. Trzeba się przyzwyczaić do smaku komosy, zdecydowanie nie jest pszenicą, żytem czy innym zbożem. Smak własny posiada. Za to nie posiada cech pszenicy, które u mnie wywołują różne mało zabawne efekty. Zaczyna się od problemów jelitowych, a kończy na zapaleniu maziówki w stawach. 

Dzisiaj będzie wersja patelniowa.

Potrzebujemy:

  • mąkę z komosy ryżowej (na moje śniadanie ok 1/4szklanki)
  • wodę mniej więcej tyle co mąki (zwykle ciut mniej, ma wyjść gęsta pasta)
  • sól
  • przyprawy (u mnie czarnuszka, tymianek, kminek, kurkuma)
  • patelnia i jakaś kuchenka
Mieszamy w misce suche składniki. 
Dodajemy tyle wody, żeby ta pasta nam wyszła. Za mało nie sklei wszystkiego, za dużo zrobi zupę i będzie mniej dobre, albo całkiem nieudane :)

Ma wyglądać mniej więcej tak

Pastę rozsmarowujemy na porządnie rozgrzanej patelni, kształtując małe placuszki. Używam patelni do jajek sadzonych, bardzo wygodnej do tego celu. Jajek z niej nie lubię. Skoro kupiłam, to znalazłam dla niej inne zastosowanie. 
Średni gaz.


Kiedy się lekko przyrumienią obracamy


Chwilę przyrumieniamy z drugiej strony. 

Et voila' ! Podpłomyki gotowe


I można jeść ulubione śniadanko


U mnie z jajeczkiem na miękko i pomidorkami z własnej grządki. 
Smacznego!




środa, 7 sierpnia 2024

Moje Peonie

 Jak maj to kwitną Peonie. 

Pierwsza zaczyna krzewiasta. W tym roku było marniutko. Wiosenne przymrozki okrutnie dały jej do wiwatu. Skończyło się na jednym kwiatku i utracie większości młodych pędów. Chyba spróbuję ja przesadzić bardziej na słońce i wygwizdów, może będzie mocniejsza a jednocześnie ruszy później? I okryję wiosną. Zobaczymy. Taka robota z rośnięciem "do tyłu" nie ma sensu...

A jest naprawdę piękna. Ma ogromne biało różowe kwiaty. 



Następne zakwitają ITOHy. 
Powstały ze skrzyżowania peonii krzewiastej z bylinowymi. Nie tworzą trwałych krzewów, chociaż maja skłonność do wybijania z dolej części zeszłorocznych pędów. Ostrożnie więc z przycinaniem. Warto poczekać do wiosny i poprzyglądać się , czy przypadkiem coś tam nie wyrasta na dole. Kwiaty spore i bardzo interesujące.  Jedne i drugie moim zdaniem mają dziwny zapach. Coś jak kawa z czymś? Nie wiem czy ładny. W każdym razie pachną z bliska. Kwitną dość długo stopniowo otwierając kwiaty. w czasie kwitnienia bardziej przypominają kwitnące krzewy niż peonie bylinowe. Im starsze tym kwiatów więcej.
W lecie wyglądają jak kształtne krzaczki o ładnych liściach. A liście mają bardziej podobne do krzewiastych, ostro powcinane. U mnie niewysokie. Mają może 60cm.

Hillary

Kwiaty jak widać zmieniają kolor. 


Pastel splendor

Bartzella

Bartzella była przesadzana jesienią. Jest najstarsza w ogrodzie, ale rosła w nieco zacienionym miejscu i w tłoku. Stwierdziłam, że przeprowadzka na słoneczko i przewiew dobrze jej zrobi. Przeżyła i nawet raczyła zakwitnąć jednym kwiatkiem. Może nie do końca jest pełny, ale i tak wspaniały :)

Chciałbym jeszcze albo fioletową albo czerwoną. Ale przesadzenie krzewiastej wyczerpie mi sensowne miejsce. No i nie wiem...
Nie chcę zamiast "trawnika" przed domem peoniowych zarośli.

Jakby co, to to klepisko z czymkolwiek, które widać na zdjęciach to ten "trawnik". Ale jak popada i jest skoszony, to z daleka na trawnik PRAWIE wygląda :D

Bylinowe

Coral sunset

Peonia o obłędnych kolorach. Zaczyna od koralowego, a potem szaleństwo! Z każdym dniem inny kolor kwiatu. Rozwijają się stopniowo, więc w pewnym momencie tworzy kolorowy bukiet. A kwiaty są naprawdę ogromne. Ma za sobą kilka lat przejść. Posadzona za głęboko i jeszcze krety, nornice czy coś innego żyjącego pod ziemią, zasypywało ją  górą ziemi. Ale trochę walki i od zeszłego roku pokazuje co potrafi. I kwitnie stopniowo. Najpierw rozwija pierwsze wielkie kwiaty, a jak te przekwitną, to na pędach są następne pąki, którym też nic nie brakuje.
Wysoka. Ok. metra.

Miała być niska. Patio Moscow. 
50-60cm wysokości. Ale coś nie pykneło :D Ma ponad metr, kolor nie jest czerwony, kwiaty nie są półpełne. Ale za to kolor, który ma jest obłędny, i wielką siłę kwitnienia. Nie zdążyłam zrobić zdjęć przed ulewą. No i się położyła. Przed deszczem wyglądała jakoś lepiej...

Tym razem to JEST Patio Madrit. 
Pierwsze nieśmiałe kwitnienie. Malutka bielutka o otwartych kwiatach. Miały być dwie patio (czerwona i biała) z przodu rabaty. Jest jedna patio i druga olbrzymia. Ale jak sobie pomyślę, że mam tego olbrzyma wydłubywać z tej rabaty, to zaczynam kochać asymetrię!



Bowl of beauty. 
Jakaś w tym roku nie do końca... Może też wymaga zabrania stamtąd? Albo zaniedbanie kulawego ogrodnika widać? No nic za dwa lata będzie lepiej. Czemu dwa? W tym roku zaniedbałam, w przyszłym zadbam i w następnym... Tak czy inaczej jest bardzo fajna. Takie talerzyki z deserem. 

Za nią jest jeszcze stara, tutejsza wydłubana spod starego ogrodzenia. Pachnąca. Ale zdjęć jakoś nie zrobiłam.

I żeby nie było, że tylko książęta i szlachta. Są i inne roślinki

Pędziłam jak prawdziwy Dzwonnik z Notre Dame, żeby zrobić to zdjęcie, bo zbliżał się Tomek z kosiarką. Zdążyłam!



Też piękne. Żeby jeszcze chciały poprzestać na pojedynczych sztukach...




poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Maj

 No to jesteśmy w maju. 

Wiosna nabrała rozpędu. Kwitną krzewy, drzewa, część bylin. Z ziemi powyglądały zmarzluchy. Ptaszarnia oszalała. Hałas taki, że o świcie spać się nie daje. Dzieje się tak dużo, że ciężko opisać w jednym poście. 

Uwielbiam maj. Nawet jeśli roboty mnóstwo. A w drugiej połowie będzie już można nawet pomidorki posadzić na dworze. I kabaczki posiać. W tym roku ciężko, bo połamaniec z ogrodnika, ale dam radę! Trochę bardziej naturalniej będzie, a co tam :)

No to po kolei.

Zakwitły wisterie (glicynie). Mamy dwie, obie floribundy, znaczy kwieciste. Jedna udaje drzewo, wspina się na podporę, zrobioną perfekcyjnie przez Tomka, a druga na prawdziwe drzewo włazi. 

Honbeni

To jej pierwsze tak obfite kwitnienie, W zeszłym roku miała kilkanaście kwiatostanów. A w tym zaczyna wyglądać! 
Wyprowadzenie drzewka trwa krócej niż myślałam. Trzy, cztery lata i mamy pień i koronkę. Trzeba ją tylko ciąć pracowicie. Usuwać pędy wyrastające poniżej korony. Ciąć w sierpniu, skracając wszystkie długie, młode przyrosty (na dwa trzy oczka). I wiosną, zanim zacznie puszczać pąki poprawić to, czego nie przycięto w sierpniu. Takie cięcie powoduje, że wiosną wypuszcza duużo paków, a potem powoli młode pędy i listeczki. No i nie zmienia się w kupę siana :)


I druga. 

Miała być Violacea plena syn, Black dragon. Coś nie poszło. Pierwszy raz zakwitła i zdecydowanie nie ma pełnych kwiatów, ani takich ciemnych. Są niebieskie w dwu odcieniach.  Ale i tak jest śliczna. Kilka lat kazała na siebie czekać i dopiero jak wlazła na kilka metrów w górę, zdecydowała się zakwitnąć. Czeka ją duża zmiana, bo drzewo na które się wspina, jest do wycinki. Trzeba ją będzie obciąć w sierpniu i w przyszłym roku zrobić jej podporę.

Jak maj to kwitną oczywiście azalie i rododendrony. Nie są u mnie jakieś rewelacyjne. Wiecznie sucho, za gorąco, gleba nie taka. No i walczą, a ja z nimi.

japońskie

rododendron jakuszimański i japońska

I wielkokwiatowe



Kolejno Cannons double, chyba Doloroso, i No name, którą dostałam na początku ogrodu od Mamy. Wędrowała z miejsca na miejsce, ale twarda jest, wytrzymała. Jedna i druga oczywiście :D . Po prawej zaczyna kwitnąć mocno pachnąca soir de Paris. Nad nią widać kulki kwiatów kerrii japońskiej pleniflora. A z tyłu bambus. Fargesia. Jaka, nie pamiętam. 
Jest tych azalii więcej, część pięknie pachnących, ale sensownych zdjęć nie mam. Może w przyszłym roku. 

W sumie to miał być fragment "japoński". Ale ciągle nie do końca jest. 



Jak maj to kwitną bzy, lilaki. Miały utworzyć żywopłot. Ale w miejscu gdzie rosną, susza im nie pomaga. Więc pozostaje mieć nadzieję, że dożyję aż go utworzą... 




Na dole Sensation i Karasawica Moskwy



Ruszyły świerki
Inwersa i Białobok


Jest jeszcze trzeci, wężowy, ale nie doczekał się wiosennego portretu...


No i kwitną kaliny

Koralowa Roseum




I japońska Mariesi







Pierwszą część maja zakończę tutaj. Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.

Na pożegnanie portret grupowy kwitnących również w maju: 
Tamaryszka i robinii akacjowej Purple Robe


Obok widać też pewną różę, ale o moich różach będzie osobno.




czwartek, 1 sierpnia 2024

Kwietniowa wiosna w roślinkach

 Najwcześniej kwitły krokusy, potem narcyzy, hiacynty, cebulice etc. Ale zdjęcia zaczęłam robić w połowie kwietnia i tu zacznę.

Judaszowce.

Spośród drzew i krzewów te kwitną u nas najwcześniej.

Występuje u nich ciekawe zjawisko kauliflorii. A tak po naszemu - pąki kwiatowe wypuszczają wprost z kory, nawet na starych konarach i pniu, z pąków śpiących. 

The rising sun

Jest u nas najdłużej. Trzy, albo cztery lata. Do tej pory był okrywany w najcięższe mrozy. Ale urósł za duży i przed nim pierwsza zima saute.
Najgorzej wygląda po kwitnieniu jak wypuszcza liście. Jest pokryty mnóstwem półprzezroczystych żółtawych listeczków. Wyglądają jak ugotowane, czy przemarznięte. Ale nie ma co panikować. Ten typ tak ma i po jakimś czasie listeczki nabierają koloru i do jesieni wygląda doskonale.

Podczas kwitnienia




i w sezonie  

Lavender twist 'Covey'

W ogrodzie od zeszłego roku. Jeden z wymarzonych i wyczekanych. Jego cena długo przekraczała moje oczekiwania. Zdecydowanie. Poza tym szkółkarze uparli się go szczepić na wysokim pniu, tak żeby rósł jak parasolka. Ja parasolek używam w czasie deszczu, ew. od słońca. Roślina ma wyglądać jak roślina... Tak jak ją hodowca wyselekcjonował. A Lavender twist jest pokręcony, krzywy, taki trochę jak bonsai. I takiego chciałam. Za rozsądna cenę. Jeździłam do Szmita pod Ciechanowem i marudziłam. No, czy nie mają takiego od ziemi? A może by mieli? I w dwa lata temu usłyszałam od pana "będą jesienią". No! Myślę sobie. Zassałao. I jesienią go kupiłam. W granicach założonej ceny.  I MAM!
Krócej wypuszczał nowe liście niż starszy brat, ale może to kwestia miejsca? Blisko ogromnego kasztanowca, na górce. Możliwe, że sucho i się oszczędza. A może tak ma. Wygląda zdrowo. Raczej nic mu nie jest.
Zimował w ubranku.

Podczas kwitnienia

i w sezonie            


Eternal flame

Wypatrzony u Szmita w nowym ogrodzie pokazowym. W zeszłym roku. Zobaczyłam i padłam. No koniec. Muszę go mieć!
W tym roku szukam go od wiosny. Owszem są sadzonki. Za cenę z kosmosu. Przecież nie wydam na jedną roślinę ceny dwu sporych rabat! Ze ściółką i nawadnianiem! Stwierdziłam, że poczekam. Za rok może dwa, stanieją. Co innego będzie nowe i drogie. Ale. Pojechałam znowu do Szmita. Tomek wypatrzył, że są. Duże za cenę jak z koszmaru. No dobrze, to czekam dalej. Pooglądaliśmy roślinki, coś tam wybrałam, idziemy do kasy, a tam! Stoją mniejsze sadzonki!!! Za cenę w granicach założenia! No i jest! Nie zimował i nie kwitł u mnie więc nic na ten temat nie wiem. Na razie przyzwyczaja się, u nas nie szkółka, codziennie nie podlewają. Ale potrafi wymusić :D



Marzy mi się jeszcze Carolina sweetheart. Mam dla niej wybrane miejsce w lekkim półcieniu, bo ma dużo białego na liściach i na słońcu się spali. Ale tu analogiczna sytuacja. Przeczekuję.

Machonia

Jeden z najstarszych krzewów w ogrodzie. Wykopałam sadzonkę walczącą o życie w krawężniku u pani wynajmującej nam lokum w Legionowie. Była długości palca i miała jeden szczątek korzonka. Przeżyła. Rozrasta się wściekle, przycinać trzeba. troski nie wymaga w zasadzie żadnej. No i kwitnie pachnącymi bukiecikami. Na zdjęciu widać trzmiela zajętego obżarstwem.


No i pojawiły się pąki u wisterii. Ale o niej napiszę "w maju". Pąki to nie kwiaty.


Więcej grzechów nie pamiętam, bo zdjęć więcej nie zrobiłam.


No to do zobaczenia w maju.