środa, 7 sierpnia 2024

Moje Peonie

 Jak maj to kwitną Peonie. 

Pierwsza zaczyna krzewiasta. W tym roku było marniutko. Wiosenne przymrozki okrutnie dały jej do wiwatu. Skończyło się na jednym kwiatku i utracie większości młodych pędów. Chyba spróbuję ja przesadzić bardziej na słońce i wygwizdów, może będzie mocniejsza a jednocześnie ruszy później? I okryję wiosną. Zobaczymy. Taka robota z rośnięciem "do tyłu" nie ma sensu...

A jest naprawdę piękna. Ma ogromne biało różowe kwiaty. 



Następne zakwitają ITOHy. 
Powstały ze skrzyżowania peonii krzewiastej z bylinowymi. Nie tworzą trwałych krzewów, chociaż maja skłonność do wybijania z dolej części zeszłorocznych pędów. Ostrożnie więc z przycinaniem. Warto poczekać do wiosny i poprzyglądać się , czy przypadkiem coś tam nie wyrasta na dole. Kwiaty spore i bardzo interesujące.  Jedne i drugie moim zdaniem mają dziwny zapach. Coś jak kawa z czymś? Nie wiem czy ładny. W każdym razie pachną z bliska. Kwitną dość długo stopniowo otwierając kwiaty. w czasie kwitnienia bardziej przypominają kwitnące krzewy niż peonie bylinowe. Im starsze tym kwiatów więcej.
W lecie wyglądają jak kształtne krzaczki o ładnych liściach. A liście mają bardziej podobne do krzewiastych, ostro powcinane. U mnie niewysokie. Mają może 60cm.

Hillary

Kwiaty jak widać zmieniają kolor. 


Pastel splendor

Bartzella

Bartzella była przesadzana jesienią. Jest najstarsza w ogrodzie, ale rosła w nieco zacienionym miejscu i w tłoku. Stwierdziłam, że przeprowadzka na słoneczko i przewiew dobrze jej zrobi. Przeżyła i nawet raczyła zakwitnąć jednym kwiatkiem. Może nie do końca jest pełny, ale i tak wspaniały :)

Chciałbym jeszcze albo fioletową albo czerwoną. Ale przesadzenie krzewiastej wyczerpie mi sensowne miejsce. No i nie wiem...
Nie chcę zamiast "trawnika" przed domem peoniowych zarośli.

Jakby co, to to klepisko z czymkolwiek, które widać na zdjęciach to ten "trawnik". Ale jak popada i jest skoszony, to z daleka na trawnik PRAWIE wygląda :D

Bylinowe

Coral sunset

Peonia o obłędnych kolorach. Zaczyna od koralowego, a potem szaleństwo! Z każdym dniem inny kolor kwiatu. Rozwijają się stopniowo, więc w pewnym momencie tworzy kolorowy bukiet. A kwiaty są naprawdę ogromne. Ma za sobą kilka lat przejść. Posadzona za głęboko i jeszcze krety, nornice czy coś innego żyjącego pod ziemią, zasypywało ją  górą ziemi. Ale trochę walki i od zeszłego roku pokazuje co potrafi. I kwitnie stopniowo. Najpierw rozwija pierwsze wielkie kwiaty, a jak te przekwitną, to na pędach są następne pąki, którym też nic nie brakuje.
Wysoka. Ok. metra.

Miała być niska. Patio Moscow. 
50-60cm wysokości. Ale coś nie pykneło :D Ma ponad metr, kolor nie jest czerwony, kwiaty nie są półpełne. Ale za to kolor, który ma jest obłędny, i wielką siłę kwitnienia. Nie zdążyłam zrobić zdjęć przed ulewą. No i się położyła. Przed deszczem wyglądała jakoś lepiej...

Tym razem to JEST Patio Madrit. 
Pierwsze nieśmiałe kwitnienie. Malutka bielutka o otwartych kwiatach. Miały być dwie patio (czerwona i biała) z przodu rabaty. Jest jedna patio i druga olbrzymia. Ale jak sobie pomyślę, że mam tego olbrzyma wydłubywać z tej rabaty, to zaczynam kochać asymetrię!



Bowl of beauty. 
Jakaś w tym roku nie do końca... Może też wymaga zabrania stamtąd? Albo zaniedbanie kulawego ogrodnika widać? No nic za dwa lata będzie lepiej. Czemu dwa? W tym roku zaniedbałam, w przyszłym zadbam i w następnym... Tak czy inaczej jest bardzo fajna. Takie talerzyki z deserem. 

Za nią jest jeszcze stara, tutejsza wydłubana spod starego ogrodzenia. Pachnąca. Ale zdjęć jakoś nie zrobiłam.

I żeby nie było, że tylko książęta i szlachta. Są i inne roślinki

Pędziłam jak prawdziwy Dzwonnik z Notre Dame, żeby zrobić to zdjęcie, bo zbliżał się Tomek z kosiarką. Zdążyłam!



Też piękne. Żeby jeszcze chciały poprzestać na pojedynczych sztukach...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz