Najwcześniej kwitły krokusy, potem narcyzy, hiacynty, cebulice etc. Ale zdjęcia zaczęłam robić w połowie kwietnia i tu zacznę.
Judaszowce.
Spośród drzew i krzewów te kwitną u nas najwcześniej.
Występuje u nich ciekawe zjawisko kauliflorii. A tak po naszemu - pąki kwiatowe wypuszczają wprost z kory, nawet na starych konarach i pniu, z pąków śpiących.
The rising sun
Jest u nas najdłużej. Trzy, albo cztery lata. Do tej pory był okrywany w najcięższe mrozy. Ale urósł za duży i przed nim pierwsza zima saute.
Najgorzej wygląda po kwitnieniu jak wypuszcza liście. Jest pokryty mnóstwem półprzezroczystych żółtawych listeczków. Wyglądają jak ugotowane, czy przemarznięte. Ale nie ma co panikować. Ten typ tak ma i po jakimś czasie listeczki nabierają koloru i do jesieni wygląda doskonale.
Podczas kwitnienia
i w sezonie
Lavender twist 'Covey'
W ogrodzie od zeszłego roku. Jeden z wymarzonych i wyczekanych. Jego cena długo przekraczała moje oczekiwania. Zdecydowanie. Poza tym szkółkarze uparli się go szczepić na wysokim pniu, tak żeby rósł jak parasolka. Ja parasolek używam w czasie deszczu, ew. od słońca. Roślina ma wyglądać jak roślina... Tak jak ją hodowca wyselekcjonował. A Lavender twist jest pokręcony, krzywy, taki trochę jak bonsai. I takiego chciałam. Za rozsądna cenę. Jeździłam do Szmita pod Ciechanowem i marudziłam. No, czy nie mają takiego od ziemi? A może by mieli? I w dwa lata temu usłyszałam od pana "będą jesienią". No! Myślę sobie. Zassałao. I jesienią go kupiłam. W granicach założonej ceny. I MAM!
Krócej wypuszczał nowe liście niż starszy brat, ale może to kwestia miejsca? Blisko ogromnego kasztanowca, na górce. Możliwe, że sucho i się oszczędza. A może tak ma. Wygląda zdrowo. Raczej nic mu nie jest.
Zimował w ubranku.
Podczas kwitnienia
i w sezonie

Eternal flame
Wypatrzony u Szmita w nowym ogrodzie pokazowym. W zeszłym roku. Zobaczyłam i padłam. No koniec. Muszę go mieć!
W tym roku szukam go od wiosny. Owszem są sadzonki. Za cenę z kosmosu. Przecież nie wydam na jedną roślinę ceny dwu sporych rabat! Ze ściółką i nawadnianiem! Stwierdziłam, że poczekam. Za rok może dwa, stanieją. Co innego będzie nowe i drogie. Ale. Pojechałam znowu do Szmita. Tomek wypatrzył, że są. Duże za cenę jak z koszmaru. No dobrze, to czekam dalej. Pooglądaliśmy roślinki, coś tam wybrałam, idziemy do kasy, a tam! Stoją mniejsze sadzonki!!! Za cenę w granicach założenia! No i jest! Nie zimował i nie kwitł u mnie więc nic na ten temat nie wiem. Na razie przyzwyczaja się, u nas nie szkółka, codziennie nie podlewają. Ale potrafi wymusić :D
Marzy mi się jeszcze Carolina sweetheart. Mam dla niej wybrane miejsce w lekkim półcieniu, bo ma dużo białego na liściach i na słońcu się spali. Ale tu analogiczna sytuacja. Przeczekuję.
Machonia
Jeden z najstarszych krzewów w ogrodzie. Wykopałam sadzonkę walczącą o życie w krawężniku u pani wynajmującej nam lokum w Legionowie. Była długości palca i miała jeden szczątek korzonka. Przeżyła. Rozrasta się wściekle, przycinać trzeba. troski nie wymaga w zasadzie żadnej. No i kwitnie pachnącymi bukiecikami. Na zdjęciu widać trzmiela zajętego obżarstwem.
No i pojawiły się pąki u wisterii. Ale o niej napiszę "w maju". Pąki to nie kwiaty.
Więcej grzechów nie pamiętam, bo zdjęć więcej nie zrobiłam.
No to do zobaczenia w maju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz